Wyjątkowe, bardzo wzruszające było spotkanie z panią Janiną Kozak, która w 1944 roku w raz ze swoją rodziną przybyła do miastasta Wüstegiersdorf jednym z pierwszych transportów z osadnikami. Spotkanie pod hasłem „Głuszyca – tak ją pamiętam…” stało się dla pani Janiny pretekstem do podzielenia się z przybyłymi uczestnikami ważnymi faktami z całego życia. Wysłuchaliśmy opowieści o dzieciństwie spędzonym w Borysławiu, o latach wojny, która wywróciła „do góry nogami” dobrosąsiedzkie stosunki między Polakami, Żydami i Ukraińcami, o ciężkiej pracy 14 letniej wówczas dziewczynki przy produkcji cegieł, w kotłowni parowej, oraz w lesie po to, aby uniknąć wywózki do Niemiec, o grożących utratą życia desperackich próbach zdobycia chleba dla całej rodziny zakończonych fiaskiem…
Po trzymiesięcznej podróży na zachód otwartym wagonem towarowym trzeba było zaczynać wszystko od nowa w obcym miejscu.
Przydział mieszkania w piętrowej kamienicy, poszukiwanie innego lokum, aby zapewnić odpowiednie warunki kozie, podróże do Kłodzka na targ, żywność z przydziału, handel wymienny, jednonocny areszt za brak dokumentu pozwalającego poruszać się po tym terenie, praca w prewentorium, w żłobku i jako brakarz w zakładach „Piast”, a także pierwszy polonez tańczony na zabawie w restauracji „Pod Słońcem” (obecnej siedzibie CK-MBP) – to najważniejsze wspomnienia pani Janiny.
To, co szczególnie utkwiło w pamięci z pierwszego okresu po osiedleniu w Głuszycy – to poczucie tymczasowości, zarówno u osób przybyłych w to miejsce, jak i u opuszczających je Niemców. Jedni i drudzy byli przekonani o rychłym powrocie do swojej ojczyzny. Niemcy wywozili co mogli, a czego nie mogli – ukrywali w różnych miejscach (pani Janina kompletny strój ślubny dla siebie i swojego przyszłego męża wyciągnęła z… komina). Osadnicy kompletnie nie dbali o budynki, mieszkania i zastałe mienie.
Pani Janina pamięta liczne baraki w Kolcach, w których przebywali więźniowie podobozu Gross-Rosen, oraz kolejkę wąskotorową w Głuszycy Górnej, były tu liczne restauracje a także synagoga żydowska.
Z biegiem czasu wzrastało w ludziach tu osiadłych poczucie więzi z tą ziemią. Zaczęto remontować domy i mieszkania, dbać o obejścia. Głuszyca wciąż się zmienia, jest inna, niż ta, którą zastali pierwsi osadnicy, ale sentyment do tamtych czasów wciąż ożywa we wspomnieniach.
Moderatorem barwnej opowieści pani Janiny był Mariusz Wojciechowski – Przewodnik Sudecki, któremu ta drogą składamy serdeczne podziękowania.
Dziękujemy pani Janinie za przyjęcie zaproszenia, za podzielenie się wspomnieniami, za ciepło i pozytywną energię, którą dzieliła z uczestnikami spotkania.
Życzymy Pani dużo zdrowia i wielu życzliwych ludzi wokół siebie!
(R.S.)